Czytania lekkich lektur ciąg dalszy-tym razem wybór padł na „Jesienną miłość” Nicholasa Sparksa. Jest to druga książka tego autora, z jaką miałam okazję się zapoznać. Po przeczytaniu „Ostatniej piosenki” wymagania miałam bardzo duże. Czy można powiedzieć, że powieść im podołała?
Landon to teraz już bardzo doświadczony przez życie pięćdziesięciosiedmioletni człowiek. W książce opowiada nam jednak historię, która wydarzyła się w czasach jego młodości. Miał siedemnaście lat, kiedy zakochał się w Jamie, bardzo religijnej dziewczynie, córce pastora i od tej pory całe jego życie wywróciło się do góry nogami…
Jest to ksiązka, która potrafi mocno oddziaływać na emocje. Wczytując się w dialogi, w których uczestniczy Jamie, każdy z nas na pewno zacznie się zastanawiać nad swoją wiarą, bez różnicy czy jest katolikiem, protestantem, czy wyznaje islam. Także pod koniec ksiązki można się nieźle spłakać.
Nie będę wyjawiać więcej treści, bo też nie chcę odebrać wam przyjemności czytania. Wspomnę tylko jeszcze, że na podstawie tej książki został w 2002 roku nakręcony film pod tytułem „Szkoła uczuć”. Wyreżyserowany został przez Adama Shankmana. Obejrzałam go zanim przeczytałam książkę. Film bardzo mi się podobał, jednak przez to treść książki była mi mniej więcej znana jeszcze przed jej przeczytaniem. Zupełnie mi to jednak nie przeszkadzało, a powieść i tak bardzo mi się podobała.
Powieść w stu procentach sprostała moim wymaganiom. Ciekawa, wzruszająca historia napisana naprawdę w bardzo dobry sposób. Gorąco polecam!
Moja ocena: 10/10