środa, 24 sierpnia 2011

"Wybór" Nicholas Sparks

Każdy z nas na co dzień musi dokonywać pewnych wyborów. Chociaż, gdy jesteśmy dziećmi, wybierają za nas rodzice, już po ukończeniu szkoły podstawowej musimy podjąć decyzję, jakie gimnazjum wybrać. Pamiętam jak dziś swój pierwszy, wtedy trudny dla mnie wybór. Było to w piątej klasie szkoły podstawowej. Dostałam się wtedy do finału pewnego konkursy przedmiotowego, jednak w tym samym czasie miała odbyć się wycieczka, na którą zawsze chciałam pojechać. Jaki by nie był mój wybór, nie miał zaważyć on na moim życiu, a tym bardziej na życiu drugiej osoby. A co jeśli ktoś musi dokonać właśnie takiego wyboru? „Wybór” jest to kolejna książka Nicholasa Sparksa jaką miałam okazję przeczytać i kolejna, która absolutnie mnie nie zawiodła.

Gabby to dziewczyna, która właśnie zaczęła układać sobie swoje życie. Usamodzielniła się, kupiła własny dom, a co najważniejsze ma dobrą pracę i kochającego chłopaka. Jednak od czasu, kiedy przez przypadek poznała swojego sąsiada, jej życie wywróciło się do góry nogami. I tu jak się domyślacie, bohaterka musiała dokonać wyboru. Nie jest to jednak ta najważniejsza decyzja, o której pisałam we wstępie. Nie chcę jednak wyjawiać więcej, bo wiem jaką miałam radość z czytania tej książki, kiedy nie znałam jej treści.

Powieść składa się z dwóch części. W pierwszej opisane są losy bohaterów przed spotkaniem, a także ich poznawanie się nawzajem. Akcja drugiej części dzieje się jakieś dziesięć lat później. I właśnie wtedy padnie ten jakże ważny dla bohaterów wybór…

Jak już napisałam, książka mnie nie zawiodła. Nie zachwyciła mnie jednak od samego początku. Czytając pierwsze strony książki pomyślałam, że nie będzie to dobra powieść. Bardzo się jednak myliłam , a autor udowodnił mi to bardzo szybko. Jest to powieść bardzo dobrze napisana, zresztą tak samo, jak reszta książek Nicholasa Sparksa. W każdej używa podobnego języka, więc ta powieść na pewno przypadnie do gustu wszystkim fanom tego autora. Z pewnością i ja dołączam do tego zacnego grona. Książka absolutnie dobra i absolutnie nieprzewidywalna. Serdecznie polecam.

Moja ocena: 9/10

poniedziałek, 22 sierpnia 2011

"Dziwna i piękna opowieść o Percy Parker" Leanna Renee Hieber


Sześciu strażników i ona-skromna nastolatka o jakże znaczącym imieniu Persefona. Ze względu na białą cerę nigdy nie grzeszyła urodą, a wręcz odpychała od siebie rówieśników. A jednak tej niepozornej dziewczynce udało się ocalić świat i sprawić, że serce jej profesora zaczęło bić jak szalone…

Podczas jednej z wizyt w bibliotece miejskiej, mój wzrok natrafił na książkę pod tytułem: „Dziwna i piękna opowieść o Percy Parker”. Wcześniej nie wiele słyszałam o tej powieści, jednak niesamowicie intrygująca okładka i umiejscowienie akcji książki w wiktoriańskim Londynie sprawiły, że do domu wróciłam właśnie z nią. Muszę przyznać, że był to całkiem udany wybór.

Percy Parker, główna bohaterka książki to bardzo fajna, nie dająca się nie polubić dziewczyna. Skromna, inteligentna, a do tego potrafi przyciągnąć do siebie serce takiego przystojniaka. Ach ten Alexi… Bardzo spodobał mi się wątek romantyczny. Wspaniale opisane uczucia bohaterów, świetny pomysł, aby zażyłość nastąpiła pomiędzy uczennicą i jej nauczycielem.

W powieść wpleciono także wątek mitologiczny. Jest to dodatkowy plus dla tych, którzy lubią takie klimaty. Jednak ci, którzy mitologii nie czytują (ze mną na czele), nie muszą się zupełnie tym przejmować. Na pewno i im powieść przypadnie do gustu.

Książka od razu mi się spodobała. Już dawno żadna powieść tak mnie nie wciągnęła. Wręcz na jak najpóźniej odkładałam czytanie, żeby dłużej żyć historią Percy Parker. Język, chociaż lekki, zupełnie inny niż w reszcie książek. Idealnie nadawał charakter wiktoriańskiego Londynu. Fabuła dość przewidywalna, jednak zupełnie mi to nie przeszkadzało, a historia bardzo mnie zaciekawiła. Na pewno sięgnę po drugą część. Serdecznie polecam.

Moja ocena: 9,5/10

piątek, 12 sierpnia 2011

"Chciałam być tylko wolna" Hulya Kalkan



W Niemczech żyje ponad dwa i pół miliona osób tureckiego pochodzenia. Imigracja Turków do Niemiec zaczęła się w latach siedemdziesiątych. Z możliwości wyjazdu korzystały najczęściej osoby z najbiedniejszych zakątków kraju. Niestety większość Turków wraz ze swoimi osobistymi rzeczami do Niemiec przywiozło także tradycję. Według organizacji „Terre des Femmes” co roku do ślubu przymuszanych jest w Niemczech około 1000 tureckich dziewcząt.*

To nie są informacje zaczerpnięte ze średniowiecznego czasopisma. To jest rzeczywistość dwudziestego pierwszego wieku. Nam, Polkom, które w większości posiadają szczęśliwe rodziny, trudno jest to sobie nawet wyobrazić. Jednak to dzieje się naprawdę i właśnie na tego rodzaju sprawy zwraca uwagę książka „Chciałam być tylko wolna”.

Bohaterką powieści jest Hulya, młoda Turczynka, która wraz ze swoją rodziną przebywa na emigracji w Niemczech. Nie podoba jej się jednak to, że matka tak bardzo zwraca uwagę na tureckie tradycję. Hulya chce żyć normalnie, tak jak jej koleżanki wywodzące się z niemieckich rodzin. Dzięki swojej wytrwałości, uporowi, a także niesamowitej odwadze udaje jej się ocalić od przymusowego małżeństwa nie tylko siebie, ale także swoją młodszą siostrę.

Już od pierwszych przeczytanych stron wiedziałam, że książka przypadnie mi do gustu. Porusza problem, który już od dawna mnie interesował i chętnie dowiedziałam się czegoś więcej o przymusowych małżeństwach. Języka, którego używa autorka nie zaliczyłabym do bardzo lekkich, jednak jest w nim coś prostego, bez żadnych zabiegów mających na celu uatrakcyjnić książkę. Jest to naprawdę bardzo dobra pozycja, serdecznie polecam!

Moja ocena: 9/10



*informacje potrzebne do napisania recenzji zostały zaczerpnięte ze strony internetowej:  http://www.dw-world.de/dw/article/0,,3038416,00.html

poniedziałek, 8 sierpnia 2011

"Potęga Bożego szeptu" Bill Hybels

Szept Boży-wskazówka naszego stworzyciela, którą może usłyszeć każdy z nas. Często jest to jedno krótkie zdanie-może być to mało znacząca podpowiedź lub głos karcący nas w określonej sytuacji. Jednak są też szepty, które zupełnie zmieniają, a nawet narażają nasze życie na niebezpieczeństwo. A ty jesteś w stanie do tego stopnia zaufać Bogu?

„Potęga Bożego szeptu” jest to, jak głosi napis na okładce, najważniejsza książka Billa Hybelsa-założyciela oraz pastora kościoła Willow Creek. Rzadko czytam literaturę tego typu, a z Hybelsem nigdy wcześniej nie miałam do czynienia. Czy zatem nie rzuciłam się na zbyt głęboką wodę, postanawiając zrecenzować tak ważną dla autora książkę? Teraz, gdy czytanie tej pozycji mam już za sobą, mogę powiedzieć, że zupełnie nie miałam czym się martwić. „Potęga Bożego szeptu” nie jest to ksiązka dla wąskiego grona odbiorców, jak myślałam przed zajrzeniem do niej. Jest to z pewnością książka dla wszystkich, każdy z nas znajdzie tam coś, co w pewnym sensie trafi do jego wnętrza. Może to być konkretny werset z Pisma Świętego lub mogą być to osobiste refleksje autora.

Paulo Coelho-pomyślałam czytając pierwsze rozdziały „Potęgi Bożego szeptu”. Rzadko czytam literaturę religijną, a powieści tego autora można po części do nich zaliczyć. Różnicę miało stanowić to, że Hybels próbuje dotrzeć do czytelnika poprzez przykłady wyjęte z Biblii lub własnego życia, natomiast Coelho tworzy fikcyjny świat, w który wplata ważne dla osoby wierzącej wskazówki. Dopiero później zobaczyłam, jak bardzo się pomyliłam. Coelho i Hybels to dwoje zupełnie różnych pisarzy i nie należy w żaden sposób ich porównywać.

Bill Hybels zdecydowanie wie jak zainteresować czytelnika. Podczas swoich opowieści używa niezwykle dużo przykładów, zarówno biblijnych, jak i wziętych ze swojego życia lub życia znanych mu osób. Niestety czasem przykładów było po prostu za dużo, przez co książka miejscami mnie nudziła. Czytając tą pozycję niewątpliwie da się odczuć, że została ona przygotowana bardzo starannie. Takiej książki nie da się napisać od tak, po prostu.

W książce przedstawiony jest niewątpliwie bardzo ważny temat. Jednak przez styl używany przez autora do udzielenia wskazówek na temat Bożych szeptów, niejednokrotnie miałam wrażenie, że Hybels mówi o jakiejś zupełnie normalnej, codziennej czynności. Nie jestem jednak do końca pewna, czy działa to na korzyść, czy niekorzyść autora.

Odniosłam wrażenie, że Hybels potraktował „Potęgę Bożego szeptu” bardzo osobiście. Często pisze w niej o swoim ojcu, żonie, dzieciach. Opisuje jak układały się relacje między nimi. Nie wstydzi się także wyjawić chwil niezrozumienia, niezgody, nie boi się przyznać do popełnionych błędów. Uważam to za wielki plus tej książki.

Książkę serdecznie polecam. Myślę, że naprawdę warto zapoznać się z twórczością Billa Hybelsa. Należy jednak pamiętać, że są to ksiązki wymagające od nas naprawdę głębokich przemyśleń, nie da ich się po prostu przeczytać.

Moja ocena: 7/10 


                                                 
                        Książkę otrzymałam od wydawnictwa Esprit. Serdecznie dziękuję!

 

poniedziałek, 1 sierpnia 2011

"Kobieta na krańcu świata" Martyna Wojciechowska


Martyna Wojciechowska-prezenterka telewizyjna, dziennikarka, podróżniczka i pisarka. Jest to kobieta, którą w telewizji oglądałam od małego dziecka. Najpierw prowadziła program „Dzieciaki z klasą”, który bardzo lubiłam oglądać, później kibicowałam jej podczas rajdu Paryż-Dakar. No i oczywiście od jakiegoś już czasu oglądam jej program „Kobieta na krańcu świata”. Martyna jest kobietą niesamowicie wszechstronną i moim zdaniem sprawdziła się w wielu dziedzinach. A jak poszło jej z pisaniem książki?

„Kobieta na krańcu świata” jest pierwszą książką Martyny Wojciechowskiej, jaką miałam okazję przeczytać. W jej skład wchodzi osiem historii, każda opowiada o kobietach mieszkających w innym zakątku świata. Jest to niezwykłe kompendium wiedzy o świecie. Możemy się na przykład dowiedzieć jaki jest sekret urody wenezuelskich piękności lub w jaki sposób należy się zająć małym słoniątkiem pozbawionym matki. Czytając opowieści mogłam spojrzeć na świat z perspektywy każdej z tych kobiet. Przeczytanie tej pozycji to świetny sposób na polepszenie swojej wiedzy na temat świata, jest to także dobre uzupełnienia poszczególnych odcinków programu telewizyjnego pod tym samym tytułem, co książka.

Martyna używa niezwykle barwnego języka-stosuje bardzo dużo porównań i epitetów. Dzięki temu książkę czyta się bardzo przyjemnie, a i obraz poszczególnych krajów ukazany jest w ciekawszy sposób, znacznie żywiej. Autorka w bardzo dobry sposób potrafi przelać na kartkę myśli i odczucia, zarówno swoje jak i swoich rozmówczyń.

Oprócz świetnego tekstu na książkę składa się także przerażająca ilość zdjęć z każdej wyprawy. Jest ich dużo, a w dodatku są naprawdę interesujące. Można na nich zobaczyć na przykład dwuletniego, pięknego słonika lub pływający dom. Więcej czasu zajmowało mi chyba wpatrywanie się w każdą z tych fascynujących fotografii, niż przeczytanie strony tekstu:).

Książkę polecam wszystkim, bez wyjątku-tym, którzy lubią podróżować i tym, którzy lubią siedzieć w dom, tym, którzy uwielbiają lekcje geografii i tym, którzy jej nie cierpią. Po prostu polecam!

Moja ocena: 10/10